† Forum o zespole Death † † Forum o zespole Death †
Prosze o rejestracje. Najaktywniejszych czlonkow forum bede mianowal na moderatorow :)
† Forum o zespole Death †
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Wywiad z Robertem Trujillo

 
Odpowiedz do tematu    Forum † Forum o zespole Death † Strona Główna -> Metallica
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
natala13




Dołączył: 23 Lip 2005
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:21, 25 Lip 2005    Temat postu: Wywiad z Robertem Trujillo

Śmiało można powiedzieć, że majowy koncert Metalliki w naszym kraju był swego rodzaju sentymentalną podróżą w przeszłość… To blisko 13 lat temu dokładnie w tym samym miejscu Metallica zagrała swój drugi koncert w Polsce. Teraz w nowym składzie zabrzmiała w Chorzowie równie groźnie… Tuż przed koncertem rozmawialiśmy z basistą Robem Trujillo.

MH: Rob to nie jest twoja pierwsza wizyta w naszym kraju. Jak tym razem tutaj się czujesz?

RT: Wspaniale. Poprzednio, było u was strasznie zimno, pomyślałem wtedy, to kolejny cholernie zimny kraj, w którym nie mógłbym mieszkać z powodu tutejszej aury, a tu takie zaskoczenie. Dla nas jest to podwójne zaskoczenie, gdyż przez ostatnie 5 dni, gdziekolwiek graliśmy, zawsze lało i było zimno. Nie wiem czy to zasługa naszych fanów, że sprowadzili taką pogodę, czy Boga, ale zaraz po przekroczeniu waszej granicy zrobiło się fantastycznie gorąco i od razu powiedzieliśmy sobie, tak to jest to, tu będzie świetny show, bo ludzie nas tutaj kochają… Po drugie, tym razem w przeciwieństwie do poprzedniej wizyty, miałem okazję, choć trochę zobaczyć wasz kraj…

MH: A poza piękną pogodą, coś cię zachwyciło? Zwróciłeś już uwagę na urodę naszych kobiet? Wiele z nich pojawiło się dziś żeby was zobaczyć…

RT: Oczywiście, że tak (śmiech)… Szczególnie w taką pogodę, gdy kobiety pokazują trochę więcej swojego ciała niż zwykle, trudno nie zwrócić na nich uwagi (śmiech)… Jak już powiedziałem, w poprzednich krajach gdzie graliśmy, było zimno, więc tamtejsze kobiety nie były chętne do odsłaniania swoich ciał, a u was wręcz przeciwnie (śmiech)…



MH: W poprzednich zespołach, w których grałeś zawsze stałeś na drugim planie, stanowiłeś tło dla gwiazdy. W Sucidal Tendencies gwiazdami byli Mike Muir oraz Rocky George, w zespole Ozzy’ego gwiazdą był sam Osbourne. Teraz, obserwując Metallikę trudno nie zauważyć, że jest inaczej. W zasadzie już od momentu przyjścia do zespołu stałeś się członkiem na tych samych prawach, co pozostali…

RT: Tak, rzeczywiście coś w tym jest. Zawsze, gdy zaczynałem grać w nowym zespole, obojętnie czy to był Sucidal Tendencies, zespół Ozzy’ego czy Metallica liczyłem się z tym, że tak czy inaczej znajdę się na drugim planie, w końcu to nie ja tworzyłem legendę tych zespołów, ja pojawiłem się tam dopiero na pewnym etapie już ukształtowanej kariery. Podobnie było z Metalliką, lecz ku mojemu zaskoczeniu tym razem zostałem potraktowany wyjątkowo. Już od pierwszego spotkania… Wiesz, James, Lars i Kirk grają ze sobą już 23 lata, to świadczy o tym, że są wspaniałymi przyjaciółmi dlatego wiedziałem, że pełne zaaklimatyzowanie się w zespole nie będzie łatwe lecz stało się inaczej. W zasadzie już od pierwszego spotkania, od pierwszej wspólnej próby czuliśmy się jak bracia. Największym komplementem dla mnie były słowa Jamesa, który powiedział mi: "…nie szukamy kolejnego bardzo dobrego basisty, lecz osoby która będzie naszym bratem, razem z nami stworzy jedną rodzinę…" A niedługo potem dodał: "…jesteś naszym bratem, witamy w zespole". Wiedziałem, że nie są to puste słowa, gdyż ta więź między nami była już namacalna od naszego pierwszego spotkania. Trudno w to uwierzyć, lecz podobnie czułem się jedynie w roku 91, gdy wraz z Mikem Muirem zakładaliśmy Infectious Grooves, choć akurat to był mój zespół od początku do końca… Zarówno tam jak i w Metallice czuję się jak naładowana broń, cały czas gotowa do tego by wypalić. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nawzajem tak się nakręcamy, z tą różnicą, że tym razem wiemy, co jest naszym celem i w jaki sposób do niego dążyć…

MH: Wielu ludzi uważa, że wniosłeś do zespołu bardo wiele świeżej energii, czy wręcz młodzieńczego polotu. Jak to jest grać u boku takich "staruszków" jak James, Lars czy Kirk?

RT: Skoro nazywasz ich staruszkami, to może ja się nie będę przyznawał do mojego wieku (Rob to rocznik 64, zaledwie młodszy o rok od Jamesa i Larsa- przyp. red.)… (śmiech).. To wszystko, całe moje zachowanie na scenie wypływa tylko i wyłącznie z muzyki oraz ze specyficznej interakcji pomiędzy mną i pozostałymi muzykami oraz publiczności. To właśnie te czynniki nakręcają mnie, motywują oraz powodują, że skupiam się na tym co mam w sobie po to by za pomocą instrumentu starać się to uzewnętrznić. Wiem, że ten kto kiedykolwiek stał na scenie choćby przed garstką doskonale reagującej publiczności, ten wie o czym mówię… Być może wynika to również z tego, że ten rodzaj muzyki ma w sobie tyle energii i pasji, że trudno się temu nie poddać, w szczególności gdy gra się dla tak wspaniałej publiczności jak ta w Europie. Mimo, że jestem z Metalliką w Europie już po raz czwarty w dalszym ciągu każdy przyjazd tutaj wiąże się z ogromnym podnieceniem i za każdym razem wyjeżdżamy w pełni zadowoleni, z mocnym postanowieniem, że tu wrócimy. To co robię na scenie robię dla publiczności, wiem że jeślibym tylko potrafił grać i równocześnie robić salto w tył uwierz mi, że robiłbym to co kilkanaście sekund (śmiech)… Być może wyglądałoby to trochę dziwacznie, ale gdy czuję tą energię bijącą z publiczności to po prostu nie potrafię inaczej (śmiech)… Wiesz… Spróbuję dziś wykonać takie salto (śmiech)

MH: Jak ty to robisz, że wciąż rozpiera cię młodzieńcza energia? Skąd taki dysonas scenicznego image’u między Tobą, a pozostałymi członkami zespołu? Czy to ciebie rozpiera energia, czy może oni już powoli "wymiękają"?

RT: Nie zgadzam się z tym ostatnim stwierdzeniem, po tym jak miałem okazję być z nimi przez ostatnie 1,5 roku… Zwłaszcza przez ostanie pół roku mam wrażenie, że James staje się coraz lepszy z dnia na dzień, na każdym kolejnym koncercie widzę, że daje z siebie coraz więcej. Co ciekawe, również jego głos jest coraz lepszy, dlatego jestem pewien, że dzisiejszego wieczoru zobaczycie zupełnie nowego Jamesa, który zaskoczy was swoją siłą i energią… Wiesz, tak naprawdę dobra forma całego zespołu nie bierze się znikąd. Owszem, bardzo ważnym w zespole jest morale, poczucie jedności i bezpieczeństwa, ale codziennie dwugodzinne show, nie można zapomnieć o swoim ciele. Dlatego Lars biega co najmniej godzinę dziennie, rozciąga się przed każdym koncertem… Kirk już od dłuższego czasu ćwiczy jogę, dzięki czemu łatwiej jest mu wyciszyć się przed koncertem. Od dłuższego czasu znów bardzo intensywnie ćwiczy też na gitarze. Cały czas czegoś się od niego uczę, np. ostatnio zauważyłem, że potrafi ćwiczyć lub jammować przez 3-4 godziny, cały czas będąc skupionym w największym stopniu na tym, co robi… Najważniejsze jednak jest to, że jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni na siebie. To wszystko sprawia, że Metallica wygląda tak, a nie inaczej. Wiemy, że jesteśmy mocni jak nigdy dotąd i ta świadomość również pomaga nam stawiać czoła przeciwnościom.

MH: Twoi koledzy z zespołu bardzo często porównują cię do Cliffa Burtona. Czy nie sądzisz, że jednym z powodów, dla którego zostałeś wybrany do Metalliki, jest pewnego rodzaju sentyment pozostałych członków do osoby Cliffa, do jego brzmienia?

RT: Nie wiem. Przez te wszystkie lata przez zespół przewinęło się tylko dwóch basistów. Na początku był Cliff później Jason i z każdym z nich Metallica była innym zespołem, każdy z nich był twórcą nowego okresu w historii kapeli. Wiesz teraz czuję się, że to ja współtworzę, nowy okres w historii Metalliki i z tego jestem dumny, bo nie chodziło mi tylko o to by zastąpić kogoś, lecz stać się częścią zespołu. Cały czas czuję się jak byśmy wspólnie budowali dom. To jest niezwykłe doznanie, gdy co wieczór przed każdym występem, zamykamy się w czterech ścianach i wspólnie jammujemy, co wieczór pojawiają się nowe pomysły, całe utwory. Powiem szczerze to się tak szybko toczy, że nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale już w chwili obecnej mamy materiał na 3-4 następne albumy. Teraz najtrudniejszą dla nas decyzją będzie wybór tego, na czym mamy się skupić, a co trzeba będzie już na początku odrzucić. Cała ta sytuacja wynika tylko z tego, że czujemy w sobie ogromny potencjał i próbujemy to na bieżąco wykorzystać. To co mogę zaoferować od siebie to w dalszym ciągu motywować cały skład do dalszego działania… W tym zespole jest tak fantastyczny groove, że wydaje mi się, że znalazłem to, do czego zawsze dążyłem. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wyszedłem z Metalliką na scenę, to było coś nie do opisania. Wydawało mi się, że gram z nimi od zawsze, tak jak byśmy mieli ten rytm, ten groove we krwi… Wracając jednak do Cliffa, nie znałem go osobiście, lecz wydaje mi się, że jesteśmy zupełnie różnymi basistami. Zapewne wielu nas porównuje tylko dlatego, że oboje gramy palcami, ale wydaje mi się, że mimo to i tak brzmimy inaczej. Podobnie ma się sprawa z Jasonem - od niego też się różnię i to nie tylko dlatego, że on gra piórkiem. Jedyne co łączy nas wszystkich to szacunek do instrumentu, oraz podejście do muzyki, które sprawia, że żaden z nas nie jest kolejnym nudnym basistą stojącym gdzieś z boku i niemającym nic do powiedzenia. Coś w tym jest, że zwykle, kiedy się opowiada kawały o muzykach, to zawsze ich bohaterem jest basista (śmiech)…

MH: Czy w takim razie porównania do Burtona są dla ciebie krzywdzące, czy to raczej komplement?

RT: Oczywiście, że komplement. Przyjaźnię się z Mike Bordinem z Faith No More i on był bliskim przyjacielem Cliffa, wiem, że bardzo często grali razem. Więc jak widzisz mamy bardzo wiele wspólnego z Cliffem. Również wspólnych przyjaciół… Teraz tak myślę, że może grając z Mikem przejąłem od niego pewien groove, który jest bardzo charakterystyczny dla jego sposobu gry, a który również był częścią stylu Cliffa? To jest niewątpliwie duży komplement, być porównanym do kogokolwiek. Wiesz, myślę, że można mnie porównać do wielu basistów, gdyż moje inspiracje wykraczają poza muzykę metalową czy nawet rockową. Jeżeli słyszałeś mój projekt Infecious Groove, to tamta muzyka najbardziej odzwierciedlała moje zainteresowania. Tam był blues, jazz i funky…

MH: Wydaje się, że płyta "St. Anger" była bardzo kontrowersyjnym albumem, który spotkał się z bardzo różnym przyjęciem. Teraz, w rok po premierze płyty wydaje się, że wielu ludzi zaczyna doceniać ten album. Jak myślisz, czy nie był to zbyt trudny album w odbiorze? A może wynikało to z tak radykalnej zmiany stylu? W końcu ostatnie wasze albumy takie jak "Load" oraz "Reload" były płytami skierowanymi w stronę mniej wymagających słuchaczy…

RT: Myślę, że dla ludzi, którym podobały się takie płyty jak "Load" oraz "Reload", ostatni nasz album mógł okazać się rzeczywiście dużym zaskoczeniem. Wiesz, myślę jednak, że Metallica jest już w takim punkcie, że może sobie pozwolić na to, żeby robić co chce, nie patrząc przy tym na innych. Z drugiej strony zespół wcześniej pokazał, że robi to wszystko przede wszystkim dla siebie. Album "S&M" też na początku spotkał się z bardzo różnym przyjęciem, ale zespół miał ochotę zagrać z orkiestrą i to zrobił. Zauważ, że podobnie było z albumami "Load" oraz "Reload", zespół postanowił nagrać coś prostszego, bardziej rockowego i mimo fali krytyki nawet ze strony starych fanów, Metallica po prostu to zrobiła. Teraz po kilku latach okazuje się, że takie utwory jak "Fuel", "Until it Sleeps", "King Nothing" czy wiele innych jest doskonale przyjmowanych na koncertach… Dla mnie "St. Anger" jest o tyle ważnym albumem, że jest on początkiem czegoś nowego a wszystko, co nowe na początku jest niezrozumiałe. Najważniejsze jednak, że teraz Metallica to nie tylko zespół, lecz świadomość, że przyszłość leży w naszych rękach. To zabawne ale mimo iż wcześniej nie było mnie w zespole i nie wiem jak wyglądały relacje w grupie to mam świadomość, że teraz w Metallice jest inaczej, że jest lepiej… To nie jest tak, że stało się to dzięki mnie, bo wydaje mi się, że to wszystko zaczęło się około 2 lata przed moim przyjściem do zespołu. Naprawdę, to zasługa leży po stronie Boba Rocka, to on poskładał ten zespół od nowa…

MH: Czyli można powiedzieć, że Bob Rock, jest nie tylko ojcem tego sukcesu lecz również i równoprawnym członkiem zespołu…

RT: Tak, oczywiście. To Bob ukierunkował Jamesa, Kirka i Larsa podczas tych dwóch lat przed moim przyjściem. To on był przecież pełnoprawnym członkiem zespołu przez ten czas i dalej nim jest… Tak naprawdę moje pierwsze wspólne nagranie z zespołem to dopiero DVD "ST. Anger Rehealsals", które powstało krótko po moim przyjściu do zespołu. Pamiętam, że miałem wtedy ogromną tremę i to nie tyle przed Jamesem, Kirkiem czy Larsem, ale bardziej przed Bobem, już wtedy miałem do niego ogromny szacunek…

MH: Przejdźmy teraz może do Ozzy’ego, z którym grałeś jeszcze nie tak dawno. Podobno Jack E. Lee oraz Don Costa musieli opuścić zespół, Ozzy’ego ponieważ nie wytrzymali psychicznie. Powiedz mi czy łatwo jest współpracować, z Osbournem?

RT: Kiedy w zespole Ozzy’ego grał Jack E. Lee oraz Don Costa nie było mnie tam jeszcze, więc ciężko mi powiedzieć, jakie były przyczyny ich odejścia. Z tego, co wiem to akurat w przypadku Jacka, to podobno zrezygnował on z grania z Ozzym, gdyż wolał poświęcić się rodzinie. Dla niego przebywanie kilka miesięcy w trasie to było za dużo… Czy ciężko współpracuje się z Ozzym? Raczej nie. To zależy tylko od ciebie samego. Wiesz Ozzy to bardzo wymagająca osoba, dążąca do perfekcji, dlatego jeżeli tylko jesteś w stanie poświęcić się i podchodzisz poważnie do grania, to współpraca przebiega bardzo sprawnie…

MH: Ok. Rob nasz czas dobiega powoli końca… Powiedz mi, jaki utwór chciałbyś, aby zagrano na twoim pogrzebie?

RT: (Po długim namyśle)… Ciężko mi wybrać tylko jeden utwór, gdyż musiałby on odzwierciedlać całe moje życie, a przez moje życie przewinęło się wiele inspiracji, ekscytujących dźwięków… To musiałby być jeden długi numer na który złożyły by się fragmenty takich wykonawców jak: James Brown, Miles Davis, Santana no i oczywiście na "osłodę"… Alice In Chains… (śmiech)… tak, żeby nikt nie zapomniał tego pogrzebu, żeby było wiadomo, kto odchodzi (śmiech)…

MH: Ok. Dzięki za rozmowę Rob i powodzenia wieczorem.

RT: Dzięki serdeczne i liczę, że polska publiczność pomoże nam w tym żeby był to niezapomniany koncert. Najlepszy w naszym życiu…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Adanhadick3




Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 20:10, 24 Lut 2007    Temat postu:

Britney Spears Spreading Outdoors!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum † Forum o zespole Death † Strona Główna -> Metallica Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin